„Żywy płomień miłości” wznosi się na nieprześcignione wyżyny mistyki chrześcijańskiej. Aktualnym pozostaje stwierdzenie jednego z dawnych biografów św. Jana od Krzyża: „Czcigodny Ojciec zaczyna tam, gdzie inni wybitni pisarze mistyczni zdają się kończyć”. Dzieło to jest czwartym i ostatnim z wielkich traktatów Doktora Mistycznego. Ta chronologia niejako tłumaczy także jego wzniosłość.
Jednakże nie jest to dzieło odizolowane od trzech poprzednich, tj. „Drogi na Górę Karmel”, „Nocy ciemnej” i „Pieśni duchowej”. W takim bowiem wypadku byłoby zupełnie niezrozumiałe. Tytuł, z uwagi na symbol, jaki w sobie zawiera (ogień-płomień), jest przedłużeniem symbolu nocy-ciemności i odsyła czytelnika do ksiąg „Nocy ciemnej”. Ogień bijący jasnym płomieniem może być w całej pełni uchwycony i dowartościowany dopiero pośród nocy. Natomiast treść, bardziej jeszcze niż do „Nocy”, nawiązuje do postępu „historii miłości” pomiędzy Oblubieńcem a oblubienicą, opisywanej w „Pieśni duchowej”.
Nie będzie tu jednakże powtórek z poprzednich dzieł. Nie miałoby to sensu, a już zupełnie nie leżałoby w charakterze Jana od Krzyża, który nawet dwóch z poprzednich dzieł świadomie nie kończył właśnie dlatego, że nie chciał powielać komentarza. Będzie więc mowa o tym samym duchowym doświadczeniu, co w poprzednich dziełach, jednak na wyższym poziomie teologicznej i mistycznej percepcji i przy większej intensywności mistycznych przeżyć duszy.