Dojrzała książka autora kultowych powieści Ślepnąc od świateł i Zrób mi jakąś krzywdę oraz współtwórcy serialu „Belfer”.
Zimna, ciemna warmińsko-mazurska prowincja. Na jej tle doskonale skonstruowany mroczny thriller: zaskakujący, niepokojący, wciągający od pierwszej strony. Ale to tylko najprostsze odczytanie nowej powieści Żulczyka. Tajemnicze zaginięcia ludzi, makabryczne odkrycia związane z ich odnalezieniem, dramat rodzinny głównego bohatera to pretekst do mistrzowsko nakreślonego portretu lokalnej społeczności oraz uwikłanej w miejscowe układy rodziny. Żulczyk pokazuje, jak ojcowie niszczą swoich synów, mężowie – żony, przyjaciele – przyjaciół. Zajmuje go pamięć o krzywdzie i wybiórczość tej pamięci. Prowincja Polski jako miejsce, w którym widać metafizyczną prawdę o „polskim losie” i Warszawa jako miejsce, gdzie przyjezdny z prowincji może wygrać albo przegrać, ale nie może spokojnie żyć. Czy karą za zło może być inne zło? Gdzie jest granica w wymierzaniu sprawiedliwości? Jak zwykle Żulczyka interesuje to, co kryje się pod powierzchnią.
Jakub Żulczyk (1983 r.) – pisarz, scenarzysta, felietonista. Pochodzi z Mazur, studiował w Olsztynie i Krakowie, mieszka i pracuje w Warszawie. Zadebiutował w 2006 r. w wydawnictwie Lampa i Iskra Boża książką młodzieżowo-romantyczną Zrób mi jakąś krzywdę. Autor powieści: Radio Armageddon (2008; przeniesiona na deski Teatru Współczesnego we Wrocławiu w 2014), Instytut (2010) i Ślepnąc od świateł (2014; nominowana do Paszportów Polityki i do Gwarancji Kultury) oraz dwóch części fantastyczno- przygodowego cyklu Zmorojewo. Współtwórca popularnego serialu „Belfer”. Razem z Krzysztofem Skoniecznym napisał sześcioodcinkowy miniserial dla telewizji HBO na podstawie swojej powieści Ślepnąc od świateł. Publikował m.in. w: „Polityce”, „Dzienniku”, „Wprost” i „Playboyu”.
Fragment:
Gdzieś nieopodal zaczyna szczekać pies. Po chwili dołącza do niego jeszcze jeden, jakby stojący na wzgórzu. I jeszcze jeden, i jeszcze jeden. (…) Otacza nas cała armia psów, cały pierścień, korowód. Nie widać ich, ale słychać je tak, że prawie wchodzą mi do głowy. Za parę chwil w mojej głowie będą mieszkać już tylko psy. Jakby każde szczeknięcie rodziło kolejnego szczekającego psa i tak w kółko. Schowane w lesie, niewidoczne, ukryte w ciemności wyją w powietrze.