W wieku osiemdziesięciu lat zmarł Joel Schumacher, facet skrzywdzony przez życie i siebie samego. Filmy o Batmanie (zwłaszcza druga część, z Arnoldem Schwarzeneggerem) złamały mu karierę. Zgoda, były okropne. Schumacher próbował zdystansować się od gotycyzmów Burtona i zaproponował coś swojego. Nie wyszło, a ponieważ w Hollywood jesteś wart tyle, co twój ostatni film, reżyser został skazany na niskobudżetowe produkcje, z których wyróżnia się „Telefon” oparty na scenariuszu Larry’ego Cohena. Przez ostatnią dekadę milczał, przypuszczalnie przeżywając własną klęskę.