Jeśli Ted nie zda matury z matmy, to wiadomo, czyja to będzie wina. Nie, na pewno nie jej – odpowiedzialność będzie spoczywać na Welesie i jego gromadzie słowiańskich stworów, które nie dają jej spokoju!
Tosia czuje się coraz lepiej w roli Welesówny. Może sama jej sobie nie wybrała i czasem wolałaby być ślepa i głucha na prośby istot, które dla większości ludzi istnieją tylko w sferze wyobraźni, ale trzeba przyznać, że radzi sobie z nimi nieźle. Mniej pięści, więcej słuchania – kto by pomyślał, że to będzie przepis na sukces! Nastolatka wolałaby jednak, żeby Witek trochę bardziej zaangażował się w swoją część zadań – w końcu ona ma na głowie szkołę, maturę, nowego kolegę z klasy, który desperacko potrzebuje jej opieki i pracę w salonie kosmetycznym, który stanowi niewyczerpane źródło plote… Informacji o wszystkim, co w Brzózce ważne.
Witek tymczasem unika kontaktu z Ted i jest jakiś taki skryty. Nie pomagają prośby, groźby ani sprowadzenie na Mazury jego dawnej ukochanej – chłopak się zepsuł, a Tosia musi odkryć jego sekrety, najlepiej zanim dzieci Welesa zaczną się buntować. Lucynka jednak okazuje się dodatkowym ciężarem, Strzygomir zachowuje się tajemniczo, a do tego ktoś porwał rusałki z jeziora! Jak w takich warunkach można być zwykłą licealistką?!