Małe domy, domki letniskowe, altanki, wozy mieszkalne etc. są obecne w kulturze „od zawsze”, choć raczej na marginesie, jako jakaś namiastka, zastępstwo za te duże. Miejsca centralne w naszej zbiorowej wyobraźni zajmują bowiem większe budynki, te stanowiące przedmiot marzeń i wyznacznik pozycji społecznej: domy z ogrodem, domy z gankiem i kolumnami, domy z balkonami i kilkoma sypialniami, koniecznie z garażem i najlepiej z basenem. Teraz małe domki kontratakują. Próbują wjechać głównymi drzwiami, w świetle flesza, schowane pod modną nazwą „tiny house”. Oprócz marzenia o mobilności i domu bez kredytu, za wyborem mniejszego metrażu mogą też przemawiać argumenty „eko” - przede wszystkim chęć (a nawet konieczność) redukcji śladu węglowego.