Było słonecznie i beztrosko. Spacerowaliśmy w kierunku Miami Beach, żłopaliśmy mrożone frappuccina i zastanawialiśmy się jak spędzić popołudnie. Gdy Cichulski telefon zawibrował, nikt z nas nie podejrzewał, że to początek piekła, które potrwa dwa dni i skończy się trzy stany obok, na patologicznej stacji benzynowej.
Co się stało? Wszystko wyjaśniamy w tym odcinku!