Bliscy Tomasza Zarzyckiego nie kryją, że mają ogromny żal do policji. Jak mówi jego siostra, Renata Zarzycka-Fiedoruk po tym, jak brat zaginął, policja zatrzymała dwie osoby z rodziny. Wobec braku dowodów wypuszczono je. Członków rodziny poddano też badaniom wariograficznym. - Tymczasem dwóch chłopaków, z którymi imprezował w noc przed zaginięciem, jakoś na wariograf nie doprowadzono - dziwi się pani Renata. Tomasz Zarzycki to mieszkaniec Bielska Podlaskiego. W chwili zaginięcia miał 29 lat. Ostatni raz świadkowie widzieli go w centrum miasta 17 grudnia 2019 r. w godzinach porannych. Wyszedł od kolegi po całonocnej imprezie. Miał się zgłosić na szkolenie BHP zorganizowanym przez swego pracodawcę. Co ciekawe, ktoś podpisał się za niego na teście kończącym szkolenie, jednak wiadomo, że Tomasza Zarzyckiego na tym szkoleniu nie było. Jego poszukiwania prowadzi policja oraz rodzina z pomocą prywatnego detektywa. Jakiś czas temu bliscy Tomka otrzymali sygnały od trzech niezależnych od siebie osób, że Tomka widziano w Łochowie i okolicach. Ale czy to był on? Niestety, tego na 100 proc. nie udało się ustalić. - Od samego początku w śledztwie są założone dwie główne hipotezy. Pierwsza zakładająca, że Tomasz Zarzycki został pozbawiony życia, celowo bądź nieumyślnie. Druga, że żyje, tylko z niewiadomego powodu zerwał kontakt z rodziną - przyznaje Prokurator Rejonowy w Bielsku Podlaskim Adam Naumczuk. O tej tajemniczej sprawie mówimy w najnowszym odcinku podcastu "Morderstwo (nie)doskonałe". Gościem odcinka jest Renata Zarzycka-Fiedoruk.