Hotel Grandspejszyn to miejsce magiczne. Ten, kto przestąpi jego skrzypiący próg i zostanie poczęstowany przez właścicieli – Łilkinsona i Ellę – szklaneczką soku z berberysu, poczuje się jak w domu. I może będzie chciał zostać już na zawsze…
Mieszkańcy hotelu są równie niezwykli: wynalazczyni Mo, która związuje długie uszy na czubku głowy, nieco znerwicowany Pan Libling, nieśmiały kot Dżersi czy mała baletnica Ajmi. Każdy może tu robić, co tylko mu się podoba: malować na białych imbryczkach kurze łapki, przesiadywać na werandzie i spoglądać w dal, udawać się na pozornie bezcelowe górskie wycieczki… albo po prostu utrzymywać swoje sprawy w zupełnej tajemnicy. Nic jednak nie trwa wiecznie. Pewnego ranka spokój gości hotelowych zakłóca przybycie Pana Misia: pyszałkowatego astronoma i prawnuka Lorda Berlingtona. Twierdzi on, że całej Zielonej Kotlinie grozi zagłada. Jaka dokładnie – nie wiadomo. Czy uda się jej zapobiec – nie wiadomo tym bardziej, ale trzeba próbować! Wygląda na to, że losy świata znalazły się nagle w bardzo małych łapkach…
Autorka o swojej książce:
Hotel Grandspejszyn istniał naprawdę! Mieścił się w pokoju mojej córki na trzech poziomach szafki wiszącej nad komodą. Hania zapełniła półeczki mnóstwem maleńkich mebelków i zwierzątek. Pan Miś miał wielką walizę, a kot Dżersi był najmniejszy i najbardziej uroczy ze wszystkich… Gdy tylko zabrałam się do pisania, poprosiłam Hanię: „Pomożesz mi wymyślać historie?”. A ona odpowiedziała: „Mamo, ja nie muszę nic wymyślać. Po prostu opowiem ci, co tam się dzieje”.
Anna Mietelskazawodowo zajmuje się pisaniem o modzie, w wolnych chwilach jednak najchętniej pisze i ilustruje dla najmłodszych. Maluje akwarele, obrazy olejne, tańczy, a także tworzy z filcu gości Hotelu Grandspejszyn i inne niezwykłe stworzonka. Jest mamą dwójki dzieci, lecz nadal mieszka w niej mała dziewczynka, która lubi się bawić. Wciąż odkrywa nowe pasje i przy każdej obiecuje sobie, że to już… przedostatnia.
Powyższy opis pochodzi od wydawcy.