Mateusz K. w pierwszej instancji za zamordowanie 21-letniej Anny Szysiak został skazany na 12 lat więzienia z możliwością ubiegania się o zwolnienie po odbyciu połowy kary. Sprawa oparła się aż o Sąd Najwyższy i ostatecznie sprawca dostał 15 lat więzienia. Sąd tak łagodne potraktowanie zabójcy tłumaczył tym, że "czynu tego dopuścił się działając w stanie reakcji dysforycznej". Czym jest dysforia? Upraszczając - przeciwieństwem euforii. Dysforia jest zaliczana do zaburzeń psychiatrycznych. Charakterystyczną cechą jest wyolbrzymianie drobiazgów. Reakcją zaś jest gniew, rozdrażenienie, niejednokrotnie agresja. Bez wątpienia trudno z taką osobą wytrzymać pod jednym dachem. Sąd jednak nie stwierdził, że Mateusz K. miał dysforię - tłumaczył, że zabójca dopuścił się swojego czynu "działając w stanie reakcji dysforycznej, który to stan psychiczny w znacznym stopniu ograniczał zdolność rozpoznania znaczenia czynu i pokierowania swoim postępowaniem". Ale czy to może stanowić usprawiedliwienie dla zabójstwa narzeczonej? Ania Szysiak i Mateusz K. poznali się czasie nauki w liceum w Lubartowie. Oboje byli w tym samym wieku. On pochodzi z szanowanej rodziny lekarzy. Jego rodzice są właścicielami przychodni w Lubartowie, tata udzielał się też w samorządzie - był radnym powiatu. W 2011 r. oboje zdali maturę i wyjechali razem na studia do Lublina. Ania wybrała kosmetologię. Mateusz zamierzał pójść w ślady rodziców, też miał zostać lekarzem. Nie dostał się jednak na medycynę, zaczął inne studia, ale rzucił je po dwóch miesiącach. Gdy para zamieszkała w Lublinie, zaczęło się między nimi psuć.