„Po chwili już sunęli wśród różnobarwnych par, na środku sali. A Peggy, w swej zielonej, harmonizującej ze złotem włosów, wieczornej sukience i srebrnych pantofelkach, była tak efektowna i ładna, że niejedne z zachwytem odwracały się za nią oczy. Spostrzegł to Dżordżo i coś go tknęło w serce. Postanowił wykorzystać sam na sam z kuzynką, bo w domu stale ktoś im asystował, i nieco posunąć naprzód swoje sprawy. Czyż wiecznie miał dla niej pozostać tylko nic nie znaczącym adiutantem, którego się toleruje, jako miłego towarzysza na przechadzce, lub dancingu? Tu zbiegały się jego myśli z ojcowskimi myślami, choć znajdowali się jeden od drugiego daleko.