Do dziś bardzo często można usłyszeć zdanie szokujące. Powtarzano je w czasie II wojny w Stanach Zjednoczonych, w Izraelu, gdy powstawało niepodległe państwo żydowskie i docierali do niego ci, którzy przeżyli czas Zagłady, wciąż powraca w rozmowach i dyskusjach - także w Polsce. Brzmi: "Żydzi się nie bronili". Mieli godzić się na rzeź. - Gdy wraz z Emilem Maratem rozmawialiśmy w Tel Awiwie ze Stanisławem Aronsonem, polskim Żydem, podporucznikiem Armii Krajowej, powstańcem z sierpnia 1944 roku, wspominał, że jego i jemu podobnych nazywano... "mydłem". Wiadomo, dlaczego - mówi Michał Wójcik, gość Michała Nogasia w 151. wydaniu Radia Książki.
W "Zemście" pisze o wydarzeniach, które bezpośrednio doprowadziły do wybuchów buntu, zbrojnych wystąpień, nazywanych czasem powstaniami, w trzech obozach - w Treblince, Sobiborze i Auschwitz-Birkenau. Sięga do dokumentów i wspomnień, oddaje głos tym, którzy byli, widzieli, walczyli, przeżyli. - Często zaczynali mówić dopiero pod koniec życia, dopiero w XXI wieku, ponad 60 lat od tamtych wydarzeń. Jak gdyby musieli znaleźć siłę, by dać świadectwo, pokonać lęk, poradzić sobie z traumą - wyjaśnia Wójcik. - Ich wspomnienia są bezcenne, pokazują, że żydowski opór istniał. Czasem opowieść świadków przybierała ton mniej poważny, było w tym coś z przygody z czasów młodości. To nie dziwi, z pewnością nikt z nas nie ma prawa tego osądzać.
Wójcik rekonstruuje w "Zemście" przebieg buntu w trzech obozach, przedstawia sylwetki ludzi, którzy wpadli na pomysł zrywów, opracowywali ich plany. Pokazuje udział i zaangażowanie kobiet. Precyzyjnie odrysowuje plan działań, między innymi sytuację w Sobiborze, gdzie nazistowskich oficerów eliminowano wykorzystując ich słabości i zamiłowania, na przykład do pięknych marynarek. Pisze też o sprawie, która nie trafiła do słynnego raportu sporządzonego przez rotmistrza Witolda Pileckiego, który - jako ochotnik - trafił do Auschwitz-Birkenau, tam tworzył siatkę konspiracyjną, a następnie zbiegł z obozu, by przekazać władzom państwa podziemnego informacje o działaniach nazistów. - Władysław Dering, lekarz, uratował mu życie, gdy Pilecki zachorował na tyfus. Był jednym z jego najbliższych współpracowników. Pomagał w pozbywaniu się donosicieli. Ale jednocześnie przeprowadzał eksperymenty medyczne na więźniach, kastrował Żydów, sterylizował kobiety, robił dokładnie to samo, co jego niemieccy koledzy po fachu. Lektura dokumentów, świadectw na ten temat była przerażająca - przyznaje autor.
I, wreszcie, mierzy się z problemem pisania historii na nowo. - Byli tacy, którzy próbowali zbudować legendę AK doprowadzającej do wybuchu powstań w obozach, choćby w Treblince. Wyręczającej Żydów w ich walce o przeżycie - przyznaje gość 151. wydania Radia Książki.
Zapraszamy do wysłuchania audycji!