Mimo zagrożenia Scarlett, załatwiając interesy, jeździ po Atlancie i okolicy sama. Jedna z takich wypraw mogła mieć fatalny finał. Zaatakowana za miastem przez grupę podejrzanych mężczyzn, Scarlett nie jest w stanie się obronić, mimo pistoletu, który zawsze ze sobą wozi. Incydent skończyłby się tragicznie, gdyby nie ingerencja Dużego Sama, byłego niewolnika z Tary. Choć Scarlett wychodzi z tego cało, zdarzenie ma konsekwencje, jakich nie byłaby w stanie sobie wyobrazić. Gdyby potrafiła je przewidzieć, prawdopodobnie nie opowiedziałaby mężowi o napaści. A wtedy życie jej, Franka Kennedy’ego i kilku innych osób potoczyłoby się zupełnie inaczej.