Czy kiedy dusza cierpi od zranień, lekarstwem zawsze jest miłość?
Młody mąż, przyszły ojciec i początkujący, zdolny powieściopisarz wiedzie spokojne życie. Wszystko odmienia się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, w momencie gdy odbiera telefon ze szpitala, który zmienia życie całej jego rodziny.
Janek siedział na sofie, trzymając na kolanach swą debiutancką powieść. Już tysiące ludzi miały ją w swoich domach i podobnie jak on teraz, czytały ją, strona po stronie, chcąc poznać zakończenie. Niektórzy szczęśliwcy robili to powoli, nie chcąc zbyt szybko zjeść dania, które najwidoczniej im smakowało. Patrzył na okładkę. To niewątpliwie mój wielki sukces, myślał. A czym jest to, co teraz robię? To koniec. Definitywny koniec. Zamknięcie pewnego etapu życia. Odkreślenie go grubą, czarną kreską od tego, co czeka na mnie w przyszłości. Czy to tylko wygodna wymówka – próba uciszenia sumienia, które wrzeszczy teraz z całych sił? Jeśli tak, to jest to bardzo nieudana próba.
Myślał o tych, których teraz przy nim nie ma – o Samancie i Kamilku. To oni powinni tu być. Nic nie jest jednak tak, jak powinno. Janek zacisnął zęby.