Napisałam książkę o dojrzałości z dwóch powodów. Jednego skrajnie egoistycznego - bardzo chciałam oswoić swój własny niepokój związany z wychodzeniem z okresu wczesnej dorosłości. Niepokój ten narastał wraz z każdym wspomnieniem o smutnych pracownikach urzędów w ciemnych garniturach, rozwścieczonych kierowcach zmęczonych życiem, poirytowanych rodzicach na placu zabaw i tych, którzy zostają z pustym - naprawdę pustym - gniazdem, gdy ich dzieci wychodzą z domu. Niepokój narastał też we mnie wraz z każdym pobytem nad polskim morzem w okolicach lipca, kiedy to widziałam grille, hektolitry alkoholu, bezguście i histeryczne próby odzyskania wolności, witalności i miłości przez dorosłych, chociaż na te 10 dni. Bałam się, że przestanę kochać życie. Nie dlatego, że mnie doświadczyło, ale dlatego, że wydawało mi się, że dorośli ludzie już tego nie potrafią tak dobrze, jak młodzi.
Po drugie zależy mi na tym, żeby temat dojrzałości wszedł na salony tak jak wchodzą inne elementy rozwoju, których pożądamy: jak asertywność, czy sprawczość. Wielu z nas rozumie, że istnieją pewne umiejętności, które poprawiają jakość naszego życia, i że tych umiejętności często musimy się nauczyć. Niestety czasem trudno nam dostrzeć, że podobnie jest z dojrzałością, która nadam nam się potrafi kojarzyć jedynie ze starzeniem się, i czymś bezwysiłkowym, co przychodzi z wiekiem.