Kiedyś od lekarza usłyszałam, że wszystko to jest efektem samotności. Ale czy samotność to życie w pojedynkę, czy składowa tego, że człowiek nie może dojść do ładu z samym sobą?
Bohaterka książki, pisarka o skomplikowanej osobowości i rozwiniętej sferze emocjonalnej, zostaje umieszczona za sprawą rodziny w szpitalu psychiatrycznym. Tam rozpoczyna wewnętrzną walkę z własnymi przekonaniami. Niepewna tego, czy słusznie została skierowana na terapię, prowadzi zapiski przypominające niedbały dziennik, by poradzić sobie z lękami i wątpliwościami. Barwnie opisuje codzienną szpitalną rzeczywistość: spotkania z innymi pacjentkami, wizyty u psychiatrów i kolejne dawki leków psychotropowych. Nieufna wobec każdej napotkanej osoby musi poradzić sobie z demonem smutku i stawić czoło rodzącym się uczuciom. W obliczu traumatycznych zdarzeń, migotliwych wspomnień i sennych wizji stara się odnaleźć odpowiedzi na dręczące ją pytania i powrócić do normalnego życia. Ale czy to upragnione „normalne życie” istnieje naprawdę? Może to tylko wyznacznik standardu życia społecznego? A może pewien termin przywoływany jedynie wtedy, gdy ktoś odstaje swoimi pragnieniami i dążeniami od reszty?