Posiadam wiele przedziwnych miłości. Jedną z nich jest ta do dawno zapomnianych aktorów, którzy w mojej opinii nie odnieśli sukcesów na miarę siebie, zaś pamięć o nich jest nikła. Mam na myśli choćby Oliviera Reeda, bardziej gwiazdę niż prawdziwy talent, który zniszczył sobie karierę ze względu na alkoholizm i brutalne usposobienie. Wspaniały Peter Sellers był, jak chce jego biografia, podłym i małostkowym człowiekiem. I tak dalej. Z kolei George C. Scott znalazł się na szczycie za sprawą roli generała Pattona. Jest też jedynym aktorem, który nie przyjął Oscara. Powiedział, że jego praca nie podlega takiej ocenie.