Pamiętnik ten powielony został w bardzo niewielkiej ilości egzemplarzy. Dlatego też żaden egzemplarz nie powinien być zniszczony przez jakieś tchórzliwe ręce. Niech każdy zeszyt obiega dziesiątki i setki czytelników, niech krąży aż do zupełnego zniszczenia, pełniąc swe zadanie w służbie polskiej informacji. Przekazuj go dalej tylko ludziom całkowicie pewnym, ale zarazem takim, którzy zobowiążą się puścić pamiętnik dalej.
Pamiętnik ten napisał młody chłopak, ciężko chory po zwolnieniu z Oświęcimia blisko rok temu. Impulsem do napisania go, podług świadectwa najbliższych, było przede wszystkim żarliwe powiązanie, ponad życie trwalsze, z pozostawionymi w obozie towarzyszami.
W każdym dniu, po wiele razy powracał do nich myślą i zdawało mu się, że szczegółowe opisanie, utrwalenie wszystkich okoliczności obozowego męczeństwa jest obowiązkiem tego, który się wydostał, jakkolwiek nie miał żyć dłużej.
Z drugiej strony uważał za konieczne przedstawić różnorodny zespół więźniów Oświęcimia prawdziwie, tak jak jest, gdyż sądził, że społeczeństwo wie o tym niewiele, często też przedstawia sobie rzeczy inaczej, niż wyglądają.
Rozstając się z życiem w młodym wieku, umierał w przeświadczeniu, że inni przetrzymają, że właściwa Polakom psychiczna odporność
i umiejętność koncentrowania woli zdecyduje na ogół o możliwości zniesienia srogiego męczeństwa. Wkrótce po napisaniu pamiętnika — a praca ta zajęła choremu parę miesięcy — umarł.
Zdaje się, że w końcu wypisałem to wszystko, czego mi jeszcze brakło. Umieram dobrej myśli. Z wielką uciechą konstatuję teraz: nie złamali i mnie!... Bynajmniej! Ani na chwilę. Muszę umrzeć, jak Jacek, z mechanicznych powodów: ta nerka!
Ale będą żyli inni, przetrwa naród, powstanie Polska! Polska, której straszne cierpienia pod butem hitlerowskim sprawiły już, że się stanie teraz bastionem, opoką, twierdzą w walce przeciw wszelkim zakusom naśladowania Niemców, przeciw wszelkiemu totalizmowi, ciemiężeniu i poniewieraniu człowieka... Powrócimy do najpiękniejszych z naszych tradycji...
Będzie Polska!