Ludzie z kontynentu nie potrafią być kamerdynerami, ponieważ są jako rasa niezdolni do takiego okiełznania uczuć, jakie wyćwiczył w sobie naród angielski.
Kamerdyner Stevens jest Anglikiem i swoje życie poświęcił na pracę u lorda Darlingtona. Za punkt honoru poczytywał wierność i lojalność wobec pracodawcy. Po śmierci chlebodawcy nie zmienił swojego trybu życia i nadal prowadził dom. Podczas krótkiego urlopu wyruszył do Kornwalii, by namówić do powrotu dawną gospodynię - pannę Kenton.
Podróżując rozpamiętywał minione lata. Drobiazgowy i dokładny Stevens odkrywa, że cała jego egzystencja była w istocie jedynie namiastką prawdziwego życia, że bezpowrotnie utracił szansę na osobiste szczęście.