Wyprawę do leśnej gęstwiny traktowano niegdyś jak odwiedziny w domu bardzo szanowanego gospodarza. Chociaż jego włości pochodziły nie z tego świata, to pod pewnymi warunkami można było doń trafić dość łatwo. Była to najbliższa człowiekowi kraina z zaświatów. Zaczynała się nieraz tuż za miedzą, a prowadziło do niej sporo ludzkich ścieżek. Jednak granicy strzegły święte wiekowe drzewa o powykręcanych konarach. To w ich obszernych dziuplach należało składać dary, zanim wstąpiło się w progi gospodarza. Nigdy bezpośrednio na jego ręce! Nikt nie miał bowiem odwagi ani zamiaru zetknąć się z borowym oko w oko.