Jest morderstwo, podejrzany i motyw. Dlaczego zatem czekamy na więcej?
Wydawałoby się znany i ograny schemat. Londynem wstrząsa seria brutalnych morderstw. Ktoś w wyjątkowo bestialski sposób morduje starsze, samotne kobiety. Policja znajduje mężczyznę, który pasuje do profilu mordercy. Systematycznie, codziennie obserwuje kobiety, sporządza notatki, szczególnie upodobał sobie sympatyczną rodzinę Wardów z uroczą córeczką. Samson wygląda na poszukiwanego przez policję psychopatę. Autorka jednak wciąż podrzuca coraz to nowe typy podejrzanych, plącze i zaciera ślady, myli trop. Samson to samotnik i dziwak – bezrobotny i nieszczęśliwy. To jeszcze nie powód by szary, zwyczajny człowiek zabijał. Samson wie, że rodzina Wardów, którą tak bacznie obserwuje z uwagi na śliczną panią Ward, wcale nie jest szczęśliwa. W życiu tej kobiety nic nie jest takie, jak się wydaje. Zbliżają się święta, sypie gęsty śnieg, panuje siarczysty mróz, a gdzieś tam pod osłoną ciemności grasuje morderca. Wyobcowany, odrzucony, rozpaczliwie samotny i nienawidzący.