Rodzimy realizm magiczny, nostalgiczna podróż do świata, który umarł, a któremu Wit Szostak podarował nieśmiertelność.
Do Rokicin wydarzenia wielkiego świata docierają jedynie cichym echem. Na zapomnianej radomskiej równinie wszystko toczy się odwiecznym rytmem chrzcin, pogrzebów i wesel. A tych ostatnich nie można sobie w ogóle wyobrazić bez wygrywanych na skrzypcach skocznych oberków. Tak było, jest… i już nie będzie.
Było szczęście i nieszczęście, była miłość w życiu Józefa Wichra i braterska zdrada. A przede wszystkim była prawdziwa muzyka, którą zabierze z tego świata ze sobą. Wraz z nim odejdzie w zapomnienie zaczarowany świat wiejskich muzykantów.
Książka napisana piękną frazą, w rytmie oberków, pełna melodii słów. Opowieść o życiu i śmierci, o miłości i o przemijaniu. Proza osadzona mocno w polskiej tradycji, sięgająca korzeni muzyki ludowej i zarazem bardzo nowoczesna, gęsta, transowa.