Czy w Wigilię zwierzęta mówią ludzkim głosem? Polska (i szerzej: słowiańska) tradycja mówi, że tak — ale sens tej opowieści nie jest ani naiwny ani zoologiczny. Jest symboliczny, archaiczny i zaskakująco aktualny.
W tym odcinku przyglądam się jednej z najbardziej zagadkowych legend wigilijnych: przekonaniu, że w noc Bożego Narodzenia zwierzęta otrzymują mowę — i jednocześnie temu, że nie wolno ich podsłuchiwać. Kto to zrobi, może zachorować, oszaleć albo umrzeć. Dlaczego?
Legenda o mówiących zwierzętach sięga głębiej niż chrześcijaństwo. Ma pogańskie, przedchrześcijańskie korzenie i dotyczy zakazanej wiedzy — takiej, która nie jest przeznaczona do bezpośredniego usłyszenia. Zwierzęta w tej opowieści nie mówią „byle czego”. One mówią prawdę: o winie, o losie, o tym, co nadchodzi. A człowiek nie zawsze jest na nią gotów. Psychoanalitycznie to opowieść o powrocie tego, co wyparte. O tym, że w ciszy nocy — gdy obrony słabną — mogłoby przemówić to, co przed-językowe, popędowe, wstydliwe, a zarazem podstawowe.
To opowieść o granicach poznania, o lęku przed prawdą o sobie i o tęsknocie za relacją, która nie opiera się na dominacji. Najbardziej archaiczna noc w nowoczesnym kalendarzu.
