„Lodowa Przełęcz. Odcinek 1: Zmora” to audiobook, który już od pierwszych sekund porywa słuchacza w sam środek tatrzańskiej grozy. W świecie, gdzie słuchowisk przybywa z dnia na dzień, ta historia wyraźnie się wyróżnia – nie tylko wciągającą fabułą, ale i fenomenalną realizacją dźwiękową, która sprawia, że niemal czuć na twarzy lodowaty wiatr znad szczytów. Recenzje zachwycają się atmosferą – słuchacze piszą, że czuli się tak, jakby naprawdę byli w sercu Tatr, a natura i niepokój wylewały się z głośników razem z każdym szelestem i echem kroków. Emocjonalna gra aktorów to osobna liga – naturalna, przekonująca, pełna napięcia. Wielu porównuje „Lodową Przełęcz” do „Pikniku pod Wiszącą Skałą”, tylko z większą głębią, mrokiem i intrygą, która trzyma jeszcze długo po wyłączeniu urządzenia. Ci, którzy chcą jeszcze lepiej zrozumieć kontekst wydarzeń, sięgają też po podcasty Tatrzańskiego Parku Narodowego, gdzie tragedia Kaszniców nabiera dodatkowego wymiaru. Wśród opinii przewija się zachwyt nad montażem – to jedna z tych realizacji, gdzie dźwięk nie jest tłem, ale równorzędnym bohaterem opowieści. Choć pojawiają się pojedyncze głosy, że całość mogłaby być dłuższa, trudno uznać to za poważną wadę – raczej za dowód, że „Lodowa Przełęcz” zostawia niedosyt w najlepszym znaczeniu tego słowa. Mroczna, sugestywna, niepokojąco piękna – taka jest ta opowieść. Jeśli szukasz historii, która wciągnie cię bez reszty i zostawi z dreszczem na karku, nie musisz szukać dalej. „Zmora” czeka.