Już od pierwszych sekund wiadomo, że tu nie będzie lekko. W świecie, w którym słuchowisk jest coraz więcej, „Letarg. Odcinek 1” robi coś, co nie każdemu się udaje: nie tylko przyciąga uwagę, ale zostawia w głowie wyraźny, trochę niepokojący ślad. Świetne wykonanie aktorskie – żywe, soczyste, prawdziwe – sprawia, że czujesz się jakbyś słyszał rozmowy policjantów w prawdziwym komisariacie. Tak, są wulgaryzmy. Tak, dialogi nie są wypolerowane. Ale dzięki temu ta historia brzmi jak życie, a nie jak bajka o dzielnych stróżach prawa. Klimatyczna oprawa muzyczna jak zadymiona knajpa na przedmieściach... tylko czasem orkiestra gra ci prosto w twarz. Wielu słuchaczy zauważa, że muzyka potrafi być za głośna, momentami walcząc z dialogami o Twoją uwagę. I o ile buduje to napięcie, to bywa też irytujące – szczególnie, gdy trzeba ściszać i podgłaśniać audiobook co kilka minut. Ale może to też zamierzony efekt? W końcu w świecie „Letargu” nic nie jest oczywiste i proste. Jeśli chodzi o fabułę – jest jak dobry thriller: wciąga od razu, nie pozwala się rozluźnić. To historia, która rozwija się z rozmachem, zaskakuje pomysłowością i potrafi mocno przykuć uwagę. Widać, że twórcy mieli pomysł na coś więcej niż kolejną sztampową opowieść o zbrodni. Na osobne brawa zasługuje dobór głosów. Aktorzy są dobrani idealnie – każda postać ma charakter, każda jest „jakaś”, wyrazista. I nawet jeśli historia w pewnym momencie przypomina ci, że pod mrokiem czai się chaos, chcesz wiedzieć, co będzie dalej.