Jak tu cieszyć się z młodszego rodzeństwa, gdy ciągnie za włosy, zalewa domowe sprzęty kompotem i… zaprząta całą uwagę mamy? Julka dochodzi do ponurego wniosku, że jej brat Marcel jest prawdziwym utrapieniem, i z niecierpliwością wyczekuje dnia, który ma spędzić tylko z mamą. Kto by pomyślał, że od samego rana będzie je prześladował pech? Czy piętrzące się nieszczęścia są dziełem przypadku? A może Julka zaraziła się wirusem katastrofy?