Brzuch niby łatwo go zakryć. To mój kompleks. Sterczy, wystaje, przykrywa świat. Wstydziłem się plaży, basenu, siłowni, miejsc gdzie brzuch wychodził z ukrycia. Myślałem, że to świadczy o moim nieogarnięciu - nie potrafię się kontrolować i powstrzymać przed jedzeniem. Lękałem się dziewczyn na plaży „zobaczy mnie” i pomyśli „dramat”. Nie chciałem, aby nikt mnie takiego widział…
Paradoks nie lubisz swojego ciała to karasz je kolejnym obżarstwem, nie czujesz głodu ale dalej jesz, zapychasz się. Gdy czujesz się źle i masz natłok myśli, stres to dobijasz się nadmiernym jedzeniem? Jedzenie w amoku, pośpiechu, aby odpędzić od siebie te niepokojące myśli? Wiesz, ze będziesz żałować, ale nie przestajesz? Jak się z tym ogarnąć, zapraszam