Wdowa po Wan-Li nie miała wystarczającej ilości pieniędzy, by mogła wznieść nowy mur przed swoją chatką i w ten sposób zabezpieczyć się przeciwko złym duchom, w których istnienie Chińczycy wierzyli za dawnych czasów. Broniła się więc przed nimi jak umiała: szczelnie zamykała okna i drzwi, zapalała świece przed małym ołtarzykiem i wieszała na ścianach wąskie podłużne deszczułki z zaklęciami. Pomimo to, złe duchy nieraz bardzo dokuczały wdowie. Nie było to dla niej jednak największą przykrością. Inne zmartwienia stale dręczyły poczciwą kobietę. Prócz chatki i niewielkiego, lecz żyznego skrawka ziemi, zasianego przeważnie warzywami, wdowa miała bardzo ładną ośmioletnią córeczkę, imieniem Huan, którą kochała nad życie.