Tomasz Szczygielski
Kierownik Centrum Inżynierii Minerałów Antropogenicznych (CIMA) powołanego w Instytucie Badań Stosowanych Politechniki Warszawskiej. Ekspert w zakresie przetwarzania i wykorzystania produktów spalania węgla w energetyce opartej na tym paliwie. Założyciel Polskiej Unii Ubocznych Produktów Spalania i jej prezes w latach 1993-2013. W latach 2002-2006 wiceprezydent European Coal Combusion Products Association. Członek komitetu technicznego ds. Betonu w Polskim Komitecie Normalizacyjnym. Współautor kilku raportów dla sektora energetyki zawodowej i przemysłowej w zakresie gospodarki odpadami. Inicjator i koordynator projektu wydania polskiej wersji raportu „Ejże! Kapitalizm, krótkowzroczność, populacja i zniszczenie planety”.
Z Tomaszem Szczygielskim, dr inż. z Instytutu Badań Stosowanych Politechniki Warszawskiej, rozmawia Rafał Górski, szef Instytutu Spraw Obywatelskich.
Dzisiejszy świat staje przed wieloma wyzwaniami, które dostrzeżono w latach 70.: zmiana klimatu, niedostatek żyznych gleb i masowe wymieranie gatunków. Co więcej, sytuacja społeczna na planecie pozostaje skrajnie niezadowalająca, bo około czterech miliardów ludzi żyje w niezwykle niepewnych warunkach gospodarczych lub grożą im klęski żywiołowe i wojny. Nowe dane szacunkowe stanowią ostrzeżenie: ponad 50 milionów ludzi będzie zmuszonych każdego roku do opuszczenia swych domów i wyemigrowania. Dokąd mogą pójść?
„Ejże! Kapitalizm, krótkowzroczność, populacja i zniszczenie planety”
Ernst Ulrich von Weizsäcker, Anders Wijkman
Czy jest możliwy nieograniczony wzrost na ograniczonej planecie? Czego dotyczą raporty Klubu Rzymskiego „Granice wzrostu” i „Ejże! Kapitalizm, krótkowzroczność, populacja i zniszczenie planety”? Jakie mamy problemy z populacją? Czy Ziemia jest wstanie wytrzymać obecne trendy „postępu”? Czy nie ma konfliktu pomiędzy gospodarką a ekologią? Dlaczego jesteśmy na krzywej śmierci?
Pobierz mp3
Muzyka „Also Sprach Zarathustra – Einleitung” – Kevin MacLeod, CC BY 3.0
Czytaj też
→ Na drodze do katastrofy
→ Ziemia. Jak doprowadziliśmy do katastrofy