#jaksiędogadaćmimoróżnic #24godziny #24godzinyzżyciamądrejrodzinyksiążkidladzieci #aktywneczytanieksiazkidladzieci
„24 godziny z życia mądrej rodziny” to książka naszpikowana dobrymi słowami, jak jeże kolcami. Jeżowa rodzina uczy się dogadywać. Tego dnia towarzyszymy jeżom od rana do wieczora i obserwujemy ich komunikację. Kto pamięta program telewizyjny “Superniania”, pewnie skojarzy, że ona tam też tak cichaczem obserwowała rodziny.
😉 My obserwujemy książkowo i z daleka, zamiast pouczać rodzinę, sami się od nich czegoś nauczymy. Zauważcie, jaki to świetny pomysł, żeby pokazać dzieciom i rodzicom, jak to wygląda z tej drugiej perspektywy. Już na początku autorka dokładnie wyjaśnia, jak czytać książkę. Każdy rozdział to jedna sytuacja, np. “Poranek”, “Powrót ze szkoły i przedszkola” itd. Ta sytuacja może wyglądać różnie w zależności od tego, jaki mamy humor, co działo się w ciągu dnia, czy jesteśmy bardzo zmęczeni, może głodni, spóźnieni. Rytm dnia jest zazwyczaj ten sam, ale już „wykonanie” zależy od różnych czynników.
Znajdziemy więc tu sytuacje, jak np. “Poranek”, opisane z punktu widzenia dziecka i takie, które pokazują punkt widzenia dorosłego. Zatem czytając z maluchami, mamy szansę uświadomić im, co jako rodzice czujemy, gdy np. marudzą, że nie chcą wstać, nie reagują na próby budzenia czy nasze napomnienia. Jest też druga strona medalu, czyli ta sama sytuacja przeżyta przez rodzica. Wyjaśnia, ile o poranku dorośli mają na głowie i założę się, że większość dzieci kompletnie tych dorosłych obowiązków nie bierze pod uwagę. Książka pokazuje, jak komunikować się, żeby te codzienne czynności przebiegały możliwie gładko. Podoba mi się w tej książce nie tylko rozłożenie komunikacji na czynniki pierwsze, ale mocne nakreślenie, że jesteśmy rodziną, to znaczy zespołem, który musi umieć współpracować.
Dokładnie tak samo analizujemy kolejne rozdziały, czyli powrót ze szkoły, podwieczorek, odrabianie lekcji czy kąpiel i zasypianie. Jestem pewna, że każdy czytający odnajdzie w tych sytuacjach siebie. Obok samej analizy danej sytuacji jest tu mnóstwo wspaniałych wskazówek, np. że nasze emocje udzielają się innym. Jeśli dajemy się ponieść złemu humorowi i „pielęgnujemy” takie emocje, inni w rodzinie pewnie szybko zaraz poczują się podobnie. Działa to też oczywiście w drugą stronę – jeśli szukamy radości, inni również ją odnajdą w codzienności.
Często w grupie Aktywne Czytanie na FB pytacie o książki (jest ich jak na lekarstwo) pokazujące trud rodzicielski. Rodzice stają przed wieloma dylematami, które w “24 godzinach z życia mądrej rodziny” są świetnie pokazane. Na przykład zwykła prośba dziecka o słodycze. Niby drobiazg, jednak świadomy rodzic jest rozdarty między chęcią sprawienia dziecku przyjemności, a wiedzą, jak szkodliwy wpływ na zdrowie ma cukier.
Dzieci takiej świadomości nie mają. Bardzo podoba mi się rozdział o granicach. Już w pierwszym zdaniu autorka jasno mówi, że w rodzinie granice bezpieczeństwa wyznaczają rodzice, to znaczy osoby dorosłe. Dlaczego? Oczywiście dlatego, że dzieci mają za mało doświadczeń, by rozumieć lub przewidzieć pewne zagrożenia. Jestem przekonana, że ta książka sprawdzi się z dziećmi w różnym wieku, celowałabym 3-8 lat. Poza wszystkimi wskazówkami od rodziny dostajemy coś bardzo cennego – możliwość poćwiczenia negocjacji w rodzinie. To nic innego jak kolejny krok w pozytywne komunikacji. Kiedy już potrafimy ocenić sytuację na podstawie tego, jak się czujemy, jaki mamy zasób energii, jak spaliśmy, czy jesteśmy zmęczeniu po dniu w pracy i szkole, łatwiej sensownie rozmawiać i negocjować.
Nie da się przecenić tej umiejętności, jeśli macie 5-8 latki, koniecznie poczytajcie z nimi tę książkę także pod kątem dyskusji. Z kolei młodsze dzieci szybko załapią obrazki pokazujące najeżenie czy pozim energii.
Bardzo czekałam na taką książkę dla dzieci, która jest historyjką, ale przede wszystkim narzędziem usprawniającym...