Tak jak większość ludzi na kwarantannie, początkowo myślałem, że oto spadł mi z nieba prezent pod postacią upragnionego od lat wolnego czasu. Mój zapał jednak rychło ostygł, gdy okazało się, że dni upływają jak szalone, a ja ledwo wyrabiam się na zakrętach. A tu już czas wziąć się za artykuł. Co by tu napisać? Może tak po najmniejszej linii oporu? Wezmę nasz „Bestiariusz”, zaznaczę kartką, które demony pasują do tematu „choroby i okolice” i coś na tę nutę uszyję. Pociąłem kartkę A4 na zakładki, złapałem książkę i... okazało się, że muszę lecieć po następny arkusz, bo już prawie cały egzemplarz pozaznaczany. Okazuje się, że nasza demonologia słowiańska to jedna wielka księga przyczyn i symptomów zarazy. Jest tam wprawdzie też parę innych wątków, ale: do rzeczy!