Molchat Doma, znany na całym świecie zespół post punkowy, pisze pokoleniowe songi o tzw. doomerach. A więc dwudziestoparolatkach, którzy pogrążeni w depresyjnej apatii nie potrafią uwierzyć w szczęśliwą przyszłość, zwiastujac nadchodząca zagładę i cywilizacyjny collaps. Czy ich rezygnacja i krzyk mogą być rozumiane jako analogia do Psalmu 130., w którym czytamy o lamencie zanoszonym w stone Boga z głębokości naszych grzechów?
Mówiąc inaczej, czy może istnieć katolickie doomerstwo jako rodzaj teologii negatywnej wyrażającej tęsknotę do Absolutu, czy może z dominującym poczuciem schylkowości w naszym pokoleniu jako katolicy powinniśmy za wszelką cenę walczyć?