„Adam Bede” to największe arcydzieło George Elliot, niewątpliwie jej najlepsza i najbardziej charakterystyczna powieść. To jeden z nieśmiertelnych klasyków literatury.
Angielska prowincja, życie prostych farmerów, ich codzienne zmagania z przyrodą, ich codzienne smutki i troski oraz czysta miłość, która prowadzi do więzienia. Wspaniale opisane realia początku XIX wieku, bo też właśnie realistyczna była wówczas angielska literatura, ale Adam Bede to jeszcze silniej i dobitniej podkreśla. Przesłanie autorki niesie się na kartach:
„Szanuję, czczę piękne kształty, ale kocham nade wszystko to drugie piękno, którego tajemnica nie kryje się w proporcjach, ale w głębokiej sympatii. Malujcie aniołów, jeśli możecie, malujcie Madonnę z łagodną twarzą, otwierającą ramiona dla przyjęcia chwały niebios, ale nie stawiajcie estetycznych prawideł, które chcą wygnać z dziedziny sztuki te baby skrobiące spracowanymi rękami jarzyny, tych ciężkich, rozbawionych chłopów w ciemnej szynkowni, tych zgarbionych ramion, tych twarzy osmalonych wiatrem ludzi, co wykonują najcięższe prace – i tych wnętrz domostw, gdzie na półkach błyszczy cynowe naczynie, gdzie stoją ciemne dzbany, gdzie leży prosty kundel, u pułapu zwieszają się girlandy cebul. Na świecie tyle jest podobnych domostw i ludzi niemających wcale malowniczej nędzy. Niechże przypomina ich nam sztuka, odtwarzajmy wiernie radość i smutki powszedniego życia”.