Jadwiga Stańczakowa. Dla wielu, to ta niewiadoma od Białoszewskiego, dla Justyny Sobolewskiej jedna z najważniejszych osób, dla mnie Jadwiga, z którą na pewno chciałabym się zaprzyjaźnić. Mogłabym być jej przewodniczką, chciałabym. Jadwiga, która wyprowadziła rodziców z getta, a wcześniej, by przeżyć, grała, choć aktorką nie była. Kiedy trzeba było, szmuglowała, handlowała bielizną. Ktoś powie, zaradna. Miała silne przeczucie, że idą trudne czasy, ale je przetrwa... i tak się stało. Tracu wzrok, zmaga się sama ze sobą. Niewielu jest w stanie to zrozumieć, jak silną miała wlę życia, pomimo cierpienia. Dla sobie współczensych pewnie trochę śmieszna, bo kto w tamtym czasie rozumie, czym jest medytacja transcendentalna. Cieszę się, że ją poznałam.