W 1823 roku w Wielkiej Brytanii uchwalono ustawę o karze śmierci. I była to spora rewolucja. A także nadzieja dla wielu skazanych. W tamtych czasach egzekucja była karą za około dwieście różnych przestępstw. Ustawa dawała sędziom możliwość wymierzenia zamiast niej kary więzienia, o ile oskarżony popełnił dane przestępstwo po raz pierwszy. Nie dotyczyły to co prawda ani zdrady państwa, ani morderstwa, ale i tak liczba przeprowadzonych egzekucji znacząco spadła. Co miało niespodziewany skutek na... wydziałach medycyny! Według prawa w Szkocji sekcje zwłok na uczelniach można było przeprowadzać tylko na skazańcach, samobójcach, osobach, które zmarły w więzieniu oraz sierotach. Podobne przepisy obowiązywały w innych częściach kraju. Zmiana przepisów spowodowała więc niedobór zwłok, na których można by przeprowadzać sekcje i uczyć studentów. Ale, mówiąc brzydko, skoro jest popyt, to pojawi się też podaż. Rozpoczął się okres, kiedy na masową skalę wykradano zwłoki ze cmentarza. Ale byli także ludzie, którzy wybrali dużo bardziej makabryczną drogę. Postanowili zabijać niewinne osoby i dostarczać ich ciała na uniwersytet. Największą "sławę" zdobyło dwóch Irlandczyków mieszkających w Edynburgu William Hare i William Burke.