W poniedziałek 26 sierpnia 2019 roku Setareki Nalaga wędrował przez wyżynę Nausori w Fidżi. Obszar ten znajduje się w interiorze największej wyspy tego państwa Viti Levu. Nalaga szukał swoich krów. Kiedy tak wędrował przez wyżynę, zauważył niedaleko krawędzi urwiska ludzkie ciała. Dwoje dzieci, dwoje dorosłych. A potem jedenastomiesięczne niemowlę. Było całe pokryte własnymi wymiocinami. Chodziły po nim mrówki. Nalaga zawołał je. Dziecko podniosło głowę, a później je opuściło. Nalaga podjechał do urwiska z innej strony, żeby mieć lepszy widok. Wtedy znalazł piąte ciało. Należało do ponad trzydziestoletniej kobiety. Później wspominał, że najpierw poczuł zapach jej perfum. Przerażony, odjechał od urwiska, żeby jak najszybciej sprowadzić pomoc. Po drodze napotkał Mohammeda Javida. Wspólnie wrócili na urwisko i zawiadomili policję. Zajęli się też dzieckiem. Zdjęli dziewczynce brudną pieluchę, dali wodę do picia. Wypiła od razu całą butelkę. Nalaga do dzisiaj jest pod wrażeniem, jak dziecko przeżyło. Ciała znajdowały się tuż obok urwiska. Wystarczyło tylko kilka kroków, żeby dziewczynka spadła w dół. Potem okazało się, że znajdowała się tam od poprzedniego dnia. A noc była wtedy wyjątkowo zimna. To, że była cała i zdrowa, to cud. Kim byli zmarli? Jak doszło do tej tragedii? I kto jest odpowiedzialny za ich śmierć? O tym wszystkim opowiadam w najnowszym odcinku podcastu