Rok 2022 najprawdopodobniej będzie pierwszym od 1994 roku, kiedy tak zwane realne pensje spadły. Tak, to prawda, że ponad połowa pracowników dostała podwyżki, ale zaledwie w przypadku kilku procent były to wzrosty wynagrodzeń przewyższające inflację. A to znaczy, że ogromna większość z nas w 2022 roku zbiedniała w stosunku do 2021.
Jako pocieszenie możemy powiedzieć, że przynajmniej nie wzrosło bezrobocie, znacznie bardziej dotkliwe od spadku płac realnych. A to oczywiście dlatego, że łączy się z utratą większej części dochodu dla gospodarstw dotkniętych zwolnieniami. Opóźnianie i unikanie zwolnień połączone z unikaniem i opóźnianiem podwyżek ma jeszcze jeden plus: firmy nie tracąc kapitału organizacyjnego mogą szybko zareagować, gdy gospodarka się ożywi, a liczba zamówień wzrośnie.
Spadek płac realnych oznacza, że kurczą się możliwości pracowników w zakresie wydatków konsumpcyjnych. I widać to już w statystykach sprzedaży detalicznej: jeszcze nie zaczęła rosnąć, ale praktycznie przestała rosnąć. Co oznacza, że przestrzeń dla podwyższania cen konsumpcyjnych również się zmniejsza - firma podwyższając ceny swoich towarów i usług raczej pogorszy wynik finansowy, niż go poprawi.
Przybywa więc czynników, które będą sprzyjać hamowaniu wzrostu cen. I argumentów, że w 2023 roku nie oddalimy się zanadto od ustanowionych w ostatnich latach rekordów najniższego bezrobocia oraz najwyższego zatrudnienia.
Możesz nas wesprzeć na portalu Patronite: https://patronite.pl/Ekonomiaica%C5%8...
Hosted on Acast. See acast.com/privacy for more information.