Odcinek #217, w którym z Karoliną Morawiecka idziemy na spacer do jednego z krakowskich parków.
Rozmawiamy o powieści „Potrójny blef”.
„Zaczyna się tak, jak powinien zaczynać się kryminał. Jest mięso”- zaczyna rozmowę autorka.
Dopytuję dlaczego J jak jedzenie jest ważne w tej opowieści i czy Konstancja T jak Tatarewiczówna mogłaby być wnuczką T jak Tatarkiewicza.
Uciekamy razem z bohaterką przed społecznymi K jak konwenansami i wpadamy na Ś jak śledczego: Ewarysta Grzebinogę.
Karolina przyznaje, ze sięgnęła po B jak bohaterów, o których dziś nikt nie pamięta.
Trafiamy do P jak pensjonatu na Pieskowej Skale i wpadamy w C jak czas przeszły- do dwudziestolecia międzywojennego.
Jest Z jak zbrodniarz, J jak jadłospis, H jak hrabina, K jak kalki z Agathy Christie i różne rodzaje B jak blefów.
Jest też W jak Witkacy, H jak hucuł w klozecie i powiedzenie artysty: „pierdel, serdel, burdel”.
Razem z Konstancją sięgamy po książkę, która nas bulwersuje i próbujemy uwolnić się z G jak gorsetu.
Okazuje się, że więcej W jak wolności mają S jak służące chłopki.
Wracamy do P jak pisania Karoliny. Dopytuję, jak pisząc R jak retro kryminał nie upupić się językowo.
Pojawiają się nagle dwa Z jak zeszyty pomysłów i podstawowa Z jak zasada: w porze obiadu się nie zabija.