Odcinek #213, w którym z Bohdanem Zadurą siedzimy w pokoju, w którym na co dzień pracuje w swoim mieszkaniu w Puławach i rozmawiamy o pracy tłumacza.
Zaczynamy od S jak szuflady tłumacza, w której cały czas czekają kolejne teksty.
Od razu okazuje się, że tłumacz jest ambasadorem pisarzy i w głowie nosi całe fabuły, z przekładanych przez siebie na język polski książek.
Drążymy dalej, pytam o H jak hotel Zadura - metaforyczne miejsce, w którym pomieszkują różni pisarze. Dowiaduję się, kto w tym miejscu może zamieszkać, kto jest stałym bywalcem, kto wpada sporadycznie.
O swojej drodze zawodowej Bohdan Zadura opowiada z rozbrajającą S jak szczerością.
Dopytuję o relacje tłumacz - pisarz i sprawdzam, czy trzeba lubić pisarza, którego tekst bierze się na warsztat.
A co z poetyką? Czy musi być bliska tłumaczowi, jeśli tłumacz sam też jest pisarzem, poetą? To też ustalamy podczas spotkania.
Pojawia się W jak wojna i T jak tłumaczenie jako odruch wynikający z bezradności.
Rozmawiając przeglądamy prywatną bibliotekę Bohdana Zadury.
Pointą niespodziewanie staje się gorzka opowieść o książkach, które przychodzą do domu.
A na koniec dostaje mi się książka.