Odcinek #164, w którym na warszawskim Powiślu rozmawiam z Izabelą Tadrą, D jak debiutującą autorką prozy „Hotel ZNP”.
Sprawdzamy W jak widok z okien wprost na Wisłę i określamy na M jak mapie miejsce fabuły, które wypada „w połowie drogi”.
Mówimy o B jak Belci, jej emocjach oczekiwaniach. Zastanawiamy się, jak to jest zawsze być kimś przez kogoś W jak wymyślonym, A jak akuratnym i U jak ulepionym z czyichś założeń.
Szukamy tego, o czym w książce nie ma ani słowa: M jak miłości.
Przez chwilę wspominamy komedie romantyczne, Meg Ryan w lnianej sukience. Wchodzimy coraz głębiej w M jak monolog Belci i stawiamy tezę, że L jak literatura nie jest po to, by nas leczyć.
Śnimy sen o pięknych długich włosach, które mają moc i wpadamy do W jak wanny, czyli początku. Dołącza do nas matka bohaterki i wyraźna staje się W jak wieczna wymówka.
Jest P jak pisanie, N jak narracja i S jak seksualność niezrealizowana.
„Gdzieś w korytarzu hotelowym krótka chwila” sprawia, że zatrzymują nas Z jak zdania i głębokie, proste pytania.
Na końcu zdajemy sobie sprawę, że F jak fizyczność jest umowna, a Belcia jest w naszych głowach.
Partnerem tego odcinka jest Audioteka- Dobrze opowiedziane historie.